- Cyberprzemoc
- Oswoić smutek
- Królestwo w tarapatach
- Zdrowa głowa
- Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją
- Drużyna, czyli o szacunku
- Profilaktyka tytoniowa
- Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstw
- Bezpieczne wakacje
- Powrót do szkoły
- Mam haka na raka
- Marchewkowy tort
- Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego
- Powrót do szkoły - jak znaleźć motywację do nauki?
- Szkoła w czasach pandemii
- Różowe okulary
- Dzień Życzliwości
Grzegorz Kasdepke
Marchewkowy tort
Ilustrował Piotr Rychel
Wiecie, co to są kataklizmy?
Tak, tak - trzęsienia ziemi, powodzie, tornada...
Jak również urodzinowe przyjęcia.
Mój synek Kacper zaprosił na swoje urodziny wszystkie dzieci z przedszkola i kilkoro z podwórka. Sądziliśmy, że przynajmniej kilka osób nie przyjdzie, były to jednak próżne nadzieje - co więcej, Robert przyprowadził ze sobą kolegę, kolega siostrę, a siostra psa o imieniu Psuj (imię jak najbardziej do tego pieska pasujące).
Jak zabawa, to zabawa!... Moja rola tym razem ograniczała się do kierowania ruchem - stojąc na środku przedpokoju, w policyjnej czapce na głowie, z gwizdkiem w ręku, czuwałem, by watahy dzieciaków nie tworzyły zatorów w przejściu, nie zderzały się ze sobą, nie kłębiły na podłodze, nie gryzły Psuja, nie zjadały papierowych talerzyków oraz by nie dokuczały Martynce, małej blondyneczce o roześmianych oczach, która - z przyczyn dla mnie nie do końca jasnych - zamiast bawić się z innymi dziećmi, stała za mną i obserwowała imprezę w milczeniu.
- Dlaczego się nie bawisz? - zapytałem w pewnym momencie.
Nim Martynka zdążyła odpowiedzieć, napatoczył się Robert:
- Bo ona jest chora, żadna z nią zabawa! - wrzasnął. - Nic nie może, nawet tortu zjeść!
Martynce łzy się zakręciły w oczach.
- To prawda? - zapytałem.
- Tylko to, że nie mogę zjeść słodyczy - powiedziała. - Ale bawić się mogę.... byleby się nie meczyć...
- Hm... - podrapałem się w głowę. A potem nałożyłem Martynce policyjną czapkę, wręczyłem gwizdek i klasnąłem w dłonie. - Słuchajcie! Zamiana! Teraz Martynka kieruje ruchem, ja idę do kuchni!
Zostawiłem speszoną Martynkę pośród dzikich tłumów, a sam przedarłem się do Magdy, mojej żony, która z obłędem w oczach kroiła właśnie ciasto.
- Wiesz, że jest tu dziewczynka, która nie może jeść słodyczy? - zapytałem.
- Wiem - wysapała Magda. - Rozmawiałam z jej mamą. Martynka przyniosła specjalny tort.
Postanowiłem odszukać Kacpra. Ku mojemu zaskoczeniu nie musiałem się przepychać pośród rozhukanej ciżby; Martynka dość sprawnie kierowała “pociągami” dzieciaków: a to do łazienki, a to do drugiego pokoju; nikt się z nikim nie kłócił, nie bił, nikt nie leżał na podłodze - po prostu raj.
Kacper był na balkonie.
- Chodź, musimy pogadać... - powiedziałem.
Pół godziny później Magda, pośród wycia, pisków i wrzasków, wniosła do pokoju dwa torty: czekoladowy i marchewkowy. Kacper zdmuchnął świeczki, a potem...
- Co to jest?! - zapytał Robert, nachylając się nad tortem Martynki.
- Pychota - odpowiedziała niepewnie Martynka. - Ktoś chce?
Robert wykrzywił się paskudnie, widać było, że ma ochotę na jakiś złośliwy żarcik. Wtedy Kacper stanął na wysokości zadania.
- A ja poproszę - podszedł do Martynki. Szczęśliwa Martynka ukroiła kawałek marchewkowego tortu i podsunęła mu talerzyk. Wszyscy zamarli.
Mój dzielny synek dzióbnął łyżeczką kawałek tortu, podniósł ją ostrożnie do ust i...
- To jest naprawdę pycha! - wybełkotał zaskoczony.
Dzieciaki spojrzały po sobie.
- Ja też chcę! - wrzasnął Robert.
- I ja, i ja! - W jednej chwili wokół Martynki zakłębiły się dziesiątki łakomych przedszkolaków. Jadły, mlaksały, przepychały się - w ciągu minuty tort zniknął.
- A ja? - jęknąłem.
- Nie ma - zmartwiła się Martynka. - Ale ja za tydzień mam urodziny, jeśli pan przyjdzie z Kacperkiem... to tam będą pyszności...
Kacper aż podskoczył w górę ucieszony. Robert stał obok zaczerwieniony.
- A ja będę móg? - wykrztusił wreszcie.
- Pewnie! - ucieszyła się Martynka. - Wszyscy będą mogli! Nawet Psuj! - wskazała psa, który zdążył w międzyczasie pożreć tort czekoladowy.
- No pięknie! - zazgrzytała zębami Magda.
Tego dnia wszyscy się czegoś nauczyliśmy. Kacper - że należy być tolerancyjnym wobec osób, które trochę inaczej żyją czy wyglądają, Magda - że nie należy zostawiać tortu bez opieki, a ja - że mała dziewczynka o roześmianych oczach z powodzeniem może kierować domowym ruchem.