• Scenariusze teatralne

        • Scenariusz przedstawienia ""Hobbit" opartego na wątkach powieści J.R.R Tolkiena i autobiografii pisarza

          napisała Małgorzata Bernaś

          Scena I

          (Anglia, Londyn, zegar, szare domy. Ktoś przechodzi i kopie puszkę...)

          Tolkien:

          Przybyłem tu, do Anglii przed wielu laty. Okolica  była mroczna i ponura, tylko czasami mignął mi przed oczami czerwony, piętrowy autobus. A tak brud i szarość.

          (wzdycha)

          Czułem jak z zewnątrz przenika do mojego domu nuda...

          (Wchodzi do domu, siada na ławeczce.)

          Jak ja się potwornie nudzę!

          (Zakłada nogę na nogę, drapie się po ręce, patrzy na sufit, robi głupie miny....)

           Nuda:

          (Wchodzi dziewczyna w zwiewnych szatach, twarz ma pomalowaną na biało, ziewa. Idzie bardzo wolno. Siada obok Tolkiena, obejmuje go ręką z tyłu)
          Witaj przyjacielu, jestem... Możesz do mnie mówić: Nuda.

          Tolkien:

          Aaa to ty...Jestem nudny John Tolkien.

          Nuda:

          A ja Nuda nad Nudami.

          (Siedzą -  robią równocześnie, naśladując się samoloty z papieru, dłubią w nosie, kładą się na kolanach, pociera głowę, ziewają. Wchodzi matka. Jest zaskoczona.)

          Matka:

           Co tu robi ta Nuda ?

          (Chwyta ją za rękę i chce wyrzucić, ale syn trzyma Nudę mocno i przeciąga na swoją stronę. Wreszcie matce udaje się pozbyć intruzki. Siada obok Johna. Nuda siada obok kogoś z publiczności i próbuje zwabić do swojego świata.)

          Dlaczego jesteś taki smutny ? Czyż nie po to Bóg obdarował cię wyobraźnią byś rozświetlił swoje życie ?

          (Tolkien wzrusza ramionami)

          Usiądźcie wygodnie. Świat i radość zaczynają się w środku człowieka.

          Usłyszycie wspaniałą historię, którą opowie wam wasza wyobraźnia.

          (Słychać niezwykłą muzykę, a na scenie pojawiają się różne postaci.)

          Tolkien:

          I tak matka wytłumaczyła mi, że wyobraźnia jest cenniejsza od telewizora. Czytałem stosy książek.

          (Przegląda książki).

          W mojej głowie zaczęły buszować myśli, kiełkować pomysły. I choć trudno w to uwierzyć napisałem książkę, która tak się zaczyna:

          " W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit. Nie była to szkaradna, brudna, wilgotna nora, rojąca się od robaków i cuchnąca błotem, ani też sucha, naga, piaszczysta nora bez stołka, na którym by można usiąść, i bez dobrze zaopatrzonej spiżarni; była to nora hobbita, a to znaczy: nora z wygodami."

          Scena II

          (Jest przyjemny poranek. Bilbo siedzi przed swoją norką i pali fajkę. Nadchodzi Gandalf - staruszek w wysokim, spiczastym kapeluszu, w długim starym płaszczu przepasanym srebrną szarfą. Ma długą, siwą brodę, ogromne, czarne buty).

          Bilbo :

          (Mówi radośnie, z przekonaniem)

          Dzień dobry !

          Gandalf

          Co chcesz przez to powiedzieć? Czy życzysz mi dobrego dnia? Czy dobrze czujesz się tego ranka? Czy uważasz może, że dzisiaj należy być dobrym?

          Bilbo:

          Wszystko naraz! A na dodatek, że w taki piękny dzień dobrze jest wypalić fajkę na świeżym powietrzu. Jeśli masz przy sobie fajkę, siądź przy mnie i poczęstuj się tytoniem. Nie ma, co się spieszyć, cały dzień przed nami.

          Gandalf:

          Bardzo ładnie, ale nie mam dziś czasu na puszczanie kółek z dymu. Szukam kogoś, kto by zechciał wziąć udział w przygodzie, to znaczy  w wyprawie. Bardzo trudno kogoś takiego znaleźć.

          Bilbo:

          Ja myślę, że trudno! Zwłaszcza w naszych stronach. My jesteśmy naród prosty i spokojny. Nam nie potrzeba przygód.

          (Wstaje, podchodzi do publiczności.)

          Przygody to nieprzyjemności, zburzony spokój, brak wygód. Przez takie rzeczy można się spóźnić na obiad! Nie pojmuję, co się w tym komuś może podobać?

          (Siada,czyta listy, nie zwraca uwagi na Gandalfa. Po chwili, nieco oburzony, z ironą w głosie)

          Dzień dobry, nie życzymy sobie tu przygód. Spróbuj za Pagórkiem.

          Gandalf:

          Jak wiele znaczeń ma twoje dzień dobry. To chyba znaczy, że masz mnie dość, i że dzień nie będzie dobry, póki stąd nie odejdę.

          Bilbo:

          Ależ co znowu, drogi panie...? Chyba nie znam twojego nazwiska.

          Gandalf:

          Ale ja znam twoje, panie Bilbo Baggins. Jestem Gandalf.

          (Kłania się)

          Bilbo:

          Gandalf! Gandalf ! Wielkie nieba !

          (Ze zdziwieniem i radością )

          Wędrowny czarodziej, ten co opowiadał o smokach, goblinach, ratowaniu księżniczek, ten który puszczał sztuczne ognie? Wybacz, że cię nie poznałem.

          Gandalf:

          Udzielam ci wybaczenia.

          Bilbo:

          Dziękuję, ale wracając do sprawy...Nie życzymy sobie dalej  przygód. Dziękuję ślicznie, ale proszę, zajrzyj na herbatkę, kiedy ci dogadza.

          ( Ucieka do nory)

          Gandalf:

          (Śmieje się i odchodzi).

          Scena III

          (Bilbo słyszy pukanie, wychodzi przed norkę zdziwiony.)

          Dwalin:

          Dwalin do usług?

          (Kłania się)

          Bilbo:

          Właśnie miałem napić się...

          (Słyszy kroki.)

          Balin:

          Balin do usług!

          (Kłania się.)

          Bilbo:

          Proszę, właśnie miałem się...

          (Nasłuchuje.)

          Kili:

          Kili! Do usług!

          (Kłania się.)

          Bilbo:

          Właśnie miałem się...

          (Słyszy stukanie laski.)

          Gandalf:

          Ładnie to przetrzymywać gości na słomiance ?

          (Śmieje się.)

          Oto Thorin!

          Thorin:

          Do usług!

          Gandalf:

          Nikogo nie brakuje? Usiądźcie. Mam nadzieję, że dla takich maruderów jak my znajdzie się coś do picia ?

          Bilbo:

          Właśnie miałem podać sok malinowy.

          (Do publiczności)

          Do licha z tymi krasnoludami ! Nie mógłby to jeden z drugim ruszyć się i pomóc  trochę ?

          (Wraca z sokiem i rozdaje go gościom. Chce zaświecić świece.)

          Gandalf:

          Nie świeć świecy. Ciemne sprawy najlepiej załatwiać po ciemku. Oddaję głos Thorinowi.

          Thorin:

          Szanowny Gandalfie, szanowny panie Baggins, szanowne krasnoludy, wypijmy zdrowie gospodarza !

          Wszyscy:

          Zdrowie!

          Thorin:

          Wkrótce wyruszymy w daleką wyprawę, z której być może nikt żywy nie wróci. To jest mapa Góry.

          Balin:

          Nad Górą wymalowany jest czerwony smok!

          Gandalf:

          Do mapy dołączony jest kluczyk. Pilnuj go.

          (Zakłada klucz na szyję Thorina).

          Thorin:

          Będę go pilnował.

          Bilbo:

          (Zniecierpliwiony)

           Chcę wiedzieć coś więcej o wyprawie i smokach, itp., itd.

          Thorin:

          To dopiero!

          Bilbo:

          Chcę wiedzieć, co ja z tego będę miał. I czy wrócę żywy ?

          Thorin:

          No dobrze. Opowiem ci jak to było na początku: Przed laty, za życia dziadka krasnoludy przybyły pod Górę. Zaczęły kopać i zdobyły ogromne bogactwo i sławę. Mój dziadek został królem i założył wesołe miasto Dal.

          (Wzdycha i opowiada z przejęciem.)

          Były to złote czasy - wszędzie klejnoty, rzeźby. To skusiło smoki, które jak wiecie kradną złoto, ale nie potrafią się z niego cieszyć. Szczególnie chciwy był Smaug.  Zniszczył miasto i zabrał skarby. Pożarł też mieszkańców. Dlatego my dziś idziemy odzyskać owe skarby, sławę, spokój i radość.

          Wszyscy:

          Ruszajmy w drogę.

          (Idą  i śpiewają na melodię: "Jedzie pociąg z daleka").

          Dymią góry w blasku gwiazd,

          Dla krasnali przyszedł czas.

          Po pagórkach, po urwiskach

          W księżycowych biegną błyskach.

          Ponad gór omglony szczyt

          Lećmy, zanim wstanie świt,

          Żeby wydrzeć lochom, grotom

          Nasze harfy, nasze złoto !

          (Dwalin zauważa coś świecącego.)

          Dwalin:

          Na wielkiego słonia, tam się coś świeci!

          Balin:

          Patrzcie, miecze!

          Kili:

          (Podnosi je i ogląda).

          To stare, prastare miecze elfów. Wyrabiano taką broń w mieście Gondolin na wojnę z goblinami.

          Thorin:

          Pokażcie je! Ten nazywa się Pogromca Goblinów, a ten Młot na Wroga.

          (Kili i Balin wypróbowują miecze, walczą przez chwilę, ale podchodzi Thorin i rozdziela ich.)

          Na pewno się przydadzą. Ruszajmy dalej!

          (Idą dalej już nieco zmęczeni. Bilbo rozgląda się, obserwuje ptaki i kwiaty, i.gubi się. Gobliny chwytają Bilba -jeden za jedną, drugi za drugą rękę. Bilbo jest przerażony, drży. )

          Gobliny:

          Ciap!

          Bilbo:

          Ciap!

          Gobliny:

          Klap!

          Bilbo:

          Klap!

          Gobliny:

          Mrucz!

          Bilbo:

          Miauuuu...

          Gobliny:

          Sap!

          Bilbo:

          (Sapie zdyszany i przerażony.)

          Gobliny:

          Szach!

          Bilbo:

          Szach!

          Gobliny:

          Mach!

          Bilbo:

          Mach!

          Gobliny:

          Mów!

          Bilbo:

          Mówię, mówię, mówię...

          Gobliny:

          Jęcz!

          Bilbo:

          AAA...

          Gobliny:

          Tup!

          Bilbo:

          (Tupie)

          Gobliny:

          Ćwicz!

          Bilbo:

          (Szybko, energicznie robi przysiady.)

          Gobliny:

          (Cieszą się, śmieją, zacierają ręce. Nie zwracają na niego uwagi.)

          Bilbo:

          (Rusza nieco do przodu, żali się publiczności.)

          Po cóż opuszczałem moją norkę ?

          Gobliny:

          (Oburzone i rozbawione chwytają go z obu stron i szarpią.)

          Żeby odwiedzić naszą - Maruderze!

          (Odciągają go do tyłu, on płacze, a one słysząc dziwne dźwięki odchodzą zobaczyć, co się dzieje.)

          Bilbo:

          (Ostrożnie próbuje się wymknąć, szuka wyjścia. Zwraca się o  pomoc do publiczności.)

          Skręcić w bok? Niemożliwe! Iść naprzód ? Też  nie ...

          (Chodzi w stronę, zastanawia się co zrobić. Tymczasem zauważa go Gollum.)

          Gollum:

          (Idzie powoli, z tyłu Bilba i syczy.)

          Ssssss.......Co za  sssczczęście ! Sssmaczny kąsek!

          Glum! Glum!

          (Przełyka ślinę, oblizuje się...)

          Bilbo:

          Kto tu?

          (Podnosi miecz.)

          Gollum:

          A jak myślisz mój ssskarbie?

          Bilbo:

          Nazywam się Bilbo Baggins. Zgubiły mi się krasnoludy. Zgubiła mi się droga.

          Gollum:

           Sss...Może siądziesz i pogadasz ze mną troszeczkę, mój  ssskarbie. Jesteś moim gościem i więźniem.

          (Podchodzi, pyta publiczność.)

          Może on lubi zzzagadki?  Co?

          (Do Bilba)

          Lubisz zagadki?

          Bilbo:

          Lubię. Możemy się pobawić w zagadki. Jeśli nie odpowiesz prawidłowo zyskuję wolność..

          Gollum:

          (Zadowolony)

          Dobrze!

          No to zaczynamy!

           Nie ma skrzydeł, a trzepocze,

           Nie ma nóg, a pląsa,

           Nie ma zębów, a kąsa.

          Bilbo:

          (Śmieje się. )

          To łatwe. Odpowiedź brzmi: Wiatr.

          Gollum:

          (Złości się.)

          Bilbo:

          Teraz ja zadaję:

           W czerwonej stajni trzydzieści białych koni

           Kłapie, tupie, a czasem ze strachu dzwoni?

          Gollum:

          Sss...stara z brodą zagadka. Znam odpowiedź: To zęby!  Mój ssskarbie.

           Nie oddycha, a żyje,

           Nie pragnie, a wciąż pije.

          Bilbo:

          (Chodzi zakłopotany.)

          Myślę, zastanawiam się...

          Gollum:

          (Ponagla go.)

          Trzeba się pospieszyć, pospieszyś: Sss.

          Bilbo:

          Wiem! Ryba!

          Teraz ty zgadujesz!

          (Mówi do publiczności.)

          No tak, ale ja już nie znam zagadek...

          Co ja mam w kieszeni ?

          Gollum:

          Sss...Co masz w kieszeni...Skąd mogę wiedzieć, co masz  w kieszeni...Broń!?

          Bilbo:

          Niestety to nie broń. Pokazuje zdjęcie rodzinne.

          (Zadowolony, że udało m mu się przechytrzyć Golluma odchodzi machając ręką na pożegnanie. Zaczyna biec, biegnie przez las. Zmęczony kładzie się na polanie i zasypia. Po jakimś czasie budzi się, szlocha.)

          Po co się zbudziłem. Miałem takie  prześliczne sny.  Śniło mi się, że wędruję przez las. Podchodzi do mnie Król Leśny w koronie z liści- daje mi malinowy napój i jedzenie.

          (Błyskają światła latarek.)

           A to co ? Zdawało mi się, że błysło światło ?

          (Rozgląda się. Nadchodzą krasnoludy z latarkami, zmęczeni. Zauważają Bilba.)

          Gandalf:

          Bilbo! Nareszcie się znalazłeś!

          Wszyscy:

          Niech żyje Bilbo!

          (Ściskają Bilba, podają mu rękę i szykują się do dalszej drogi.)

          Gandalf:

          Idziemy.

          (Idą przed siebie,  rozglądają się.)

          Gandalf:

          Widać już bramę do miasta.

          Bilbo:

          Nie podobają mi się te dziwne strony...

          Thorin:

          Trzeba się zastanowić jak wejść do miasta...

          Gandalf:

          Niech pomyślę...

          Thorin:

          Może te drzwi otworzy mój klucz?

          (Próbuje otworzyć bramę i słyszy głosy.)

          Głosy:

          Ktoś jest i czego tu chcesz?

          Thorin:

          Jestem Thorin, syn Thraina, a wnuk króla spod Góry! Wróciłem!

          Głosy:

          A kim są twoi towarzysze?

          Wszyscy:

          Jesteśmy przyjaciółmi Thorina.

          Głosy:

          Ostrzegamy was. Miasto nie jest bezpieczne i tylko niezwykłe istoty, mające przedmioty z dawnego miasta mogą do niego wejść. Pamiętajcie o tym! Pamiętajcie o tym!

          (Naradzają się.)

          Gandalf:

          Co pan proponuje panie Baggins?

          Bilbo:

          Nie mam pomysłów. Usuwanie smoków nie wchodzi w zakres mojego fachu. Tracę nadzieję, że wrócę do domu cały i zdrowy!

          Gandalf:

          O powrocie nie ma teraz mowy...

          Bilbo:

          Mam pierścień, wejdę z nim za bramę i zbadam sytuację,  porozmawiam ze smokiem. Może trafi się okazja.

          (Za pomocą pierścienia otwiera bramę, wchodzi wolno, rozgląda się. Gdy brama się rozsuwa, słychać ryk smoka.)

          Smok:

          Czuję obce ciało. Podejdź bliżej złodziejaszku. Czeka na ciebie  prezent...

          (Syczy, wydaje dziwne odgłosy.)

          Bilbo:

          Dziękuję Ci Smaugu Groźny. Nie przyszedłem po prezenty, ale  chcę zobaczyć czy jesteś taki wspaniały jak głoszą legendy.

          Smok:

          Wzruszyłeś mnie. Chcesz umrzeć mądrzejszy o tę informację.

          Bilbo:

          Jesteś wspanialszy niż glosi legenda.

          Smok:

          Jak na złodziejaszka i przyszłego trupa jesteś bardzo dobrze wychowany. Jak się nazywasz ?

          Bilbo:

          Jestem posiadaczem fajki i miecza, potrafię być niewidzialny.

          Smok:

          O...Dam ci radę na resztę twojego krótkiego zycia. Nie zadawaj się z krasnoludami. A tak a propo to ja zabijam kogo chcę, nawet niewidzialnych.

          Bilbo:

          Ale ciebie nie można zabić, Jego Magnificencjo ? Nie masz takiego miejsca .jak Achilles ?

          Smok:

          Oczywiście, że nie.

          (Spogląda na swoje skrzydło, zły że Bilbo odkrył jego tajemnicę.)

          Bilbo:

          Czy mogę z bliska obejrzeć twoje wspaniałe, doskonałe, smocze  ciało?

          Smok:

          Tylko po cichu - prześpię się po obiedzie, a przed deserem.  Mam nadzieję smacznym...

          (Chrapie. Bilbo ogląda go, lokalizuje słabe miejsce smoka. Następnie udaje się do przyjaciół.)

          Bilbo:

          Musimy działać szybko, póki smok śpi, znalazłem miejsce, w które ugodzimy smoka tak, by pozbawić go życia. Kili zada mu cios mieczem za skrzydłem. Uwaga wejdziemy jako drzewa .

          (Po cichu zdradza im plan.)

          Idziemy.

          Gandalf:

          Pamiętajcie wszystko według planu!

          (Bilbo wraca do smoka, ma w ręce okulary.)

          Smok:

          A jesteś...

          Bilbo:

          Tak zapomniałem, że przyniosłem ci prezent by przekonać się  czy jesteś równie mądry jak wspaniały.

          Smok:

          Co to za prezent chuderlaku ?

          Bilbo:

          Okulary. Im ktoś mądrzejszy i potężniejszy, tym więcej widzi przez nie drzew. Tylko nieliczni widzieli przez nie las.

          Smok:

          Pokaż te twoje okulary mądrości...

          (Wkłada je, a krasnoludy - drzewa wchodzą kolejno.)

          Bilbo:

          Ile drzew widzisz?

          Smok:

          Liczy: jedno, dwa... Drzewi mi się w oczach!

          (Dostaje cios,  słychać jęki. Staje się ciemność, jasnośc, ciemność)

          Wszyscy:

          Udało się ! Pokonaliśmy Smauga! Niech żyje Bilbo! Niech żyje Góra! Zdobyliśmy  skarby!

          (Zbierają skarby do worków - mogą być czarne, jak na śmieci)

          Gandalf:

          Wracajmy! Nie ma czasu do stracenia

          Bilbo:

          Ani śniadania do zjedzenia.

          Wszyscy:

          Wracamy!

          Tolkien:

          (Pojawia się, gdy idą.)

          I tak kończy się moja opowieść.  Byli tam i są z powrotem. Jeszcze tylko rodzinne zdjęcie.

          Wszyscy:

          Tine - line wracamy w dolinę!

          Bilbo:

          Uwielbiam powroty!

          (Pstryk - Tolkien robi im rodzinne zdjęcie.)

          Gandalf:

          Ty zostajesz Bilbo, a przed nami jeszcze długa droga.

          Bilbo:

          Weź skarby, wykorzystasz je lepiej ode mnie.

          Gandalf:

          Nie poznaję cię hobbicie ?

          Bilbo:

          Nie myślę teraz o skarbie, ale o spisaniu tego co przeżyłem...

          (Do przodu podchodzi Tolkien i Bilbo.)

          Bilbo:

          "Tam i z powrotem, wakacje pewnego hobbita"  - to dobry tytuł?

          Tolkien:

          Dobry, sam go wymyśliłem.

          Bilbo:

          Przepraszam- więc tę książkę napisałeś ty czy ja ?

          (Zwraca się do widowni.)

          A może wy wiecie? Liczę na was.

          Bilbo:

          A teraz żegnam cię Tolkienie. Może mi się przyśniłeś? Będę teraz robił to, co hobbici lubią najbardziej - jadł, spał, palił fajkę.

          (Siada i pisze wspomnienia.)