• Prometeusz

        •  

          Jan Parandowski

           

          Prometeusz

           

          fragment książki „Mitologia"

          Inne podania głosiły, że człowiek jest tworem jednego z tytanów - Prometeusza, który ulepił go z gliny pomieszanej ze łzami.Duszę zaś dał mu z ognia niebieskiego, którego parę iskier ukradł z rydwanu słońca. (...)

           

          Człowiek Prometeusza był słaby i nagi. Palce miał zakończo­ne zbyt kruchymi paznokciami, by mu były obroną przed pa­zurami dzikich zwierząt. Jedynie jego postać, niepodobna do otaczających stworzeń, była widocznym obrazem bogów. Brakowało mu tylko ich siły. Niby mdłe zjawy senne błądzili ludzie, bezradni wobec potęg przyrody której nie rozumieli. Wszystkie ich czyny były nieświadome i bezładne. Widząc to, Prometeusz ponownie zakradł się do wielkiego spichlerza ognia niebieskiego i przyniósł na ziemię pierwsze zarzewie. W siedzibach ludzkich zapłonęły jasne ogniska, ogrzewając mieszkańców i płosząc drapieżne bestie. Mądry tytan uczył ludzi umiejętnego używania ognia, sztuk i rzemiosł.

          Nie podobało się to Dzeusowi. Mając w pamięci niedawną walkę z gigantami, obawiał się wszystkiego, co pochodzi z zie­mi. Kazał wtedy Hefajstosowi, z bogów najbieglejszemu we wszystkich kunsztach, stworzyć kobietę cudnej urody na wzór bogiń nieśmiertelnych. Gdy misterne to dzieło już było goto­we, Atena nauczyła pierwszą niewiastę pięknych robót kobie­cych; Afrodyta otoczyła jej oblicze wdziękiem i w oczy wlała urok uwodzicielski; Hermes dał jej skryty i pochlebczy charakter wraz z darem kuszącej wymowy; w końcu ubrano ją w złoto i uwieńczono kwiatami. I nazwano ją Pan­dorą, albowiem była ona darem dla ludzi od wszyst­kich bogów i każdy z bogów obdarzył ją jakąś szczególną właściwością. W posagu otrzymała glinianą beczkę szczelnie zamkniętą, które zawartości nikt nie znał.

          Tak wyposażoną Pandorę zaprowadził Hermes, po­słaniec bogów, na ziemię i zostawił ją przed chatą Pro­meteusza. Mądry tytan wyszedł przed dom przyjrzeć się pięknej nieznajomej i od razu zwietrzył jakiś pod­stęp. Nie przyjął jej więc, ale odprawił i innym doradzał tak samo postąpić. Lecz Prometeusz miał brata nie bar­dzo rozumnego, imieniem Epimeteusz, co się wykłada: „wstecz myślący". Ten nie tylko nie wygnał Pandory, lecz natychmiast z nią się ożenił. Pandora ciekawa była zajrzeć do owej beczki, którą bogowie dali jej we wianie. Ale przyszedł Prometeusz, odwiódł brata na stronę i przestrzegał: „Niemądry Epimeteuszu - rzekł - zrobiłeś już jedno głupstwo, żeś tę niewiastę, na zło chyba stworzoną przez bogów, przyjął do domu. Nie czyń przynajmniej drugiego głupstwa i nie otwieraj beczki ani żonie nie pozwalaj, bo tak mi się zdaje, że w niej jakieś wielkie licho siedzi". Epimeteusz przyrzekł, że się nad tym zastanowi. Miał zwyczaj myśleć bardzo długo i powo­li, tak że zanim zdążył rozważyć słowa brata, szybkomówna Pandora nakłoniła go do otwarcia beczki. I oczywiście stało się nieszczęście. Ledwo podniesiono wieko, wyleciały na świat wszystkie smutki, troski, nędze i choroby i jak kruki obsiadły biedną ludzkość.

          Prometeusz chciał teraz bogom podstępem za podstęp od­płacić. Zabił wołu i podzielił go na dwie części: osobno złożył mięso, które owinął skórą, oddzielnie zaś kości, i nakrył je tłuszczem. Zaczem poprosił Dzeusa: „Którą część weźmiesz, będzie odtąd bogom poświęcona". Dzeus wybrał tę, gdzie było więcej tłuszczu, domyślając się pod jego grubą war­stwą najdelikatniejszego mięsa. Natychmiast przekonał się, że były to same kości, okryte najgorszym tłusz­czem. Ale wyrok był nie cofniony: te właśnie części zwierząt składano w ofierze bogom niebieskim. Dzeus zemścił się straszliwie. Na jego rozkaz przy­kuto Prometeusza do skały Kaukazu. Co dzień zgło­dniały orzeł zlatywał, by mu wyjadać wątrobę, któ­ra wciąż odrastała. Wokoło było pusto i głucho. Skazaniec nie słyszał głosu ludzkiego ani nie uka­zywała mu się twarz przyjazna. Palony gorącymi promieniami słońca, bez ruchu i spoczynku, trwał Prometeusz, niby wieczny wartownik, dla którego zawsze za późno przychodzi noc w płaszczu gwiaź­dzistym i za późno zorza poranku roztapia się w cie­płocie dnia. Jego próżne jęki spadały w przepaść gór jak martwe kamienie.

           

          zarzewie - iskra, ogień

          rydwan słońca - złoty,  czterokonny pojazd, którym poruszał się bóg  słońca Helios               

          zaczem - po czym, następnie

          nie cofniony – nie do wycofania, nieodwołalny