• Król Midas

        • Wanda Markowska

          Król Midas

          Fragment książki Mity greckie

           

          Dawnymi czasy żył król Midas. Miał on skarby niezliczone w podziemiach swego pałacu.

          Codziennie rano i wieczorem król Midas oglądał swoje bogactwa i myślał tylko o tym, jakby je powiększyć. A głodni poddani na próżno stukali do wrót pałacu swego władcy.

          Wtedy Dionizos1 postanowił ukarać jego chciwość. Był zmierzch. Król Midas otwierał właśnie ciężkimi kluczami żelazne podwoje swego skarbca.

          Nagle ujrzał przed sobą korowód boginek leśnych, menad, sylenów i saty­rów2, uwieńczonych liśćmi winogradu.

          Był to orszak Dionizosa.

          - Midasie, królu, od dziś każde twe życzenie się spełni! - rzekł bóg. - Powiedz tylko, czego pragniesz.

          Uradowany król bez namysłu odrzekł: - Spraw, wielki Dionizosie, synu Zeusa gromowładcy by wszystko, czegokolwiek się dotknę, zamieniło się w złoto.

          - Niech się stanie twoja wola, Midasie - powiedział bóg i zniknął wraz ze swoim orszakiem.

          Od tej chwili wszystko na drodze Midasa, i posadzka pod stopami, i szaty królewskie, i łoże, i ściany, których się dotykał -wszystko stawało się złotem.

          Król nie posiadał się z radości i wydawało mu się, że jest najszczęśliwszym z władców świata. Złoto, złoto, gdzie tylko rzucił okiem. Długo błądził Midas po komnatach swego pałacu, nie mogąc się nacieszyć żółtym blaskiem kruszcu?

          Wreszcie zmęczony poczuł głód.          

          Lecz, biada! Gdy tylko dotknął potraw- twardniały w bryłę zimnego złota.

          Nawet wino płynąc z amfory3, zastygało w złocistą strugę. I konał z g przy stole biesiadnym król Midas na stosach skarbów. Oszalały począł ucie­kać od widoku złota, które się stało jego przekleństwem.

          Ostatkiem sił wpadł do świątyni Dionizosa, rzucił się do stóp ołtarza i zakli­nał boga, aby ulitował się nad nim.

          -Dionizosie, umieram, zmiłuj się nade mną!

          Wtedy bóg powiedział do króla:

          - Midasie, żądny złota, spotkała cię zasłużona kara. Lecz tym razem jesz­cze ci przebaczę.

          I uwolnił króla od kary, którą Midas sam sobie naznaczył.

          Upłynęło niewiele czasu. Król Midas przechadzał się w zielonych gajach Arkadii.

          Szumiały liście na drzewach, rwące strumyki spadały kaskadą z gór, chłod­ne źródła leśne szemrały cicho, ptaki słodko śpiewały w gęstwinie.

          Lecz uszy Midasa były głuche na muzykę leśną, a oczy nie widziały piękna czarodziejskiej krainy, gdyż chciwy i nienasycony król, mimo nauczki Dioni­zosa, nadal myślał tylko o swoich bogactwach.

          W świętym gaju stała biała świątynia boga Apollina. Pewnego razu zastąpił bóg drogę Midasowi, uderzając w struny harfy, a las wtórował cudownej melodii.

          Lecz Midas nie zatrzymał się nawet, aby posłuchać czarodziejskich dźwię­ków, zajęty obliczaniem swych skarbów.

          Rozgniewał się Apollo i rzekł:

          - Nie dla twoich oślich uszu, Midasie, głupi skąpcze, moje pieśni!

          I o dziwo! Nagle na głowie króla wyrosły długie, ośle uszy. Przerażenie ogarnęło Midasa. Chciał ukryć swą hańbę, lecz nadaremnie błagał bogów, by sobie z niego nie czynili igraszki ku pośmiewisku poddanych.

          Zaszył się więc w głębokie lasy, lecz zwinne wiewiórki, zielone drzewa, a nawet zwykłe wodne szuwary szeptały .e śmiechem.

          - Król Midas ma ośle uszy! Król Midas ma ośle uszy!

          Ptaki, wiatry, obłoki na niebie dowiedziały się też o tajemnicy, aż wieść rozeszła się po całym kraju - „Król Midas ma ośle uszy!".

          Tak bogowie ukarali bogatego króla Midasa, który ponad wszystko na świe­cie ukochał złoto i nieczuły był na piękno muzyki.

           

           

           

           

          1 Dionizos - grecki bóg zabawy i wina

          2 menady, sylenowie, satyrowie - greckie bóstwa przyrody, towarzysze Dionizosa

           3amfora - naczynie gliniane